Hmm... Na pewno przed podróżą zajrzeć warto. Szczególnie, jeśli mamy zwiedzać miasta. Czasem udaje się wygospodarować kilka wolnych chwil – i wtedy możemy popędzić w miejsca, które właśnie dzięki tej lekturze nas zaintrygowały. Ale doświadczenie mówi mi, że takich chwil nie będzie za wiele, a zdecydowana większość odwiedzanych miejsc i tak jest nieopisywalna – trzeba je zobaczyć, podelektować, spróbować utrwalić – w myśli, na ekranie.
Dlatego nie polecam dokładnego studiowania przewodników przed tą podróżą – na pewno znajdziecie na to czas choćby w czasie dość długich niekiedy przejazdów na trasie. Proponuję w zamian zajrzeć do pozycji, które pozwolą Wam ujrzeć Stany z innej niż tylko turystyczna perspektywy.
„Asfaltowy saloon” może Was zaskoczyć swoim autorem. Waldemar Łysiak – fascynat Napoleona i autor „Malarstwa białego człowieka” - zrobił dokładnie to, co planujemy my. Przejechał USA od Chicago do Los Angeles w czasach, gdy był to dla Polaka wyczyn – w latach 70-tych. Reportaż z jego podróży to także próba zagłębienia się w historię kraju – od strony Dzikiego Zachodu, walk z Indianami, mafii i akcentów polskich .
„Ameryka nie istnieje” Wojciecha Orlińskiego opisuje cel naszej wyprawy z dzisiejszego punktu widzenia. Dlaczego „nie istnieje” – dowiecie się z jej kart. Według wydawnictwa Pascala – książka podróżnicza roku 2011. Według mnie – absolutnie nie podróżnicze spojrzenie na USA od podszewki.
I jeszcze dwie propozycje - dla zainteresowanych losami „Native Americans”.
Pierwsza to próba zebrania historii i odczuć Indian żyjących dziś w USA, podjęta przez Aleksandrę Ziółkowską-Boehm, bliską krewną rzeźbiarza posągu Szalonego Konia – Korczaka Ziółkowskiego. Tytuł „Otwarta rana Ameryki” jest wystarczająco wymowny.
Druga – to historia kontaktów między białymi a czerwonoskórymi ze szczególnym uwzględnieniem drugiej połowy XIXw. – okresu największych bitew, które jednocześnie zakończyły „indiańską historię Dzikiego Zachodu”. Dee Brown pisząc „Pochowaj me serce w Wounded Knee” oparła się na relacjach przywódców indiańskich tamtego okresu.
Miłej lektury!
Maciek Talarczyk