Spędź z nami LATO W EUROPIE! Rześka i malownicza północ, czy kuszące, skąpane w słońcu południe? Sprawdź i wybierz wyprawę dla siebie »
Blisko natury

Kakoko, Uganda - wioska, o której się nie zapomina

24 czerwca 2025
Po intensywnych dniach pełnych emocji, które spędziliśmy na trekkingu wśród goryli górskich, przyszedł zasłużony czas na odpoczynek nad jeziorem Bunyonyi. Spokój, krajobrazy, cisza. Ale właśnie tam wydarzyło się coś, co zapamiętałam na zawsze.

Poznałam Yosię – nauczyciela z małej wioski Kakoko, leżącej nad brzegiem jeziora. Od razu dał się poznać jako ktoś niezwykle serdeczny, otwarty i zaangażowany. Dzięki niemu trafiliśmy do miejsc, do których sami nigdy byśmy nie dotarli – do lokalnych domów, do szkoły, do codzienności mieszkańców. Spotkaliśmy dzieci, rodziców, nauczycieli. Zobaczyliśmy, jak naprawdę wygląda życie w tej części Ugandy.



W pewnym momencie dzieci z lokalnej szkoły przygotowały dla nas występ. Śpiewały i tańczyły – z radością, z zaangażowaniem, z takim światłem w oczach, że trudno było powstrzymać łzy. Choć to były to proste, dziecinne piosenki, miało się wrażenie, że śpiewają właśnie do nas. Do grupy białych podróżników, którzy przyjechali tylko na chwilę, a zostali z sercem na dłoni.

Byliśmy poruszeni. Ze wzruszenia, z wdzięczności, z poczucia, że jesteśmy w miejscu, w którym dzieje się coś ważnego. Przywieźliśmy ze sobą zapasy – ryż, mąkę kukurydzianą, cukier, słodycze, ubrania, buty, piłki. Radość dzieci była ogromna. A potem usiedliśmy razem przy poczęstunku: lokalne naleśniki z bananów i napój, którego smak... niech zostanie ugandyjską tajemnicą.



To, co jednak najważniejszego we mnie zostało to poczucie, że tym dzieciom można realnie pomóc. Z poprzednią grupą objęliśmy opieką czworo dzieci — opłacając im szkołę. 30 dolarów na semestr — tyle wystarczy, by dziecko mogło się uczyć i odciążyć rodzinę. W święta — na Wielkanoc i Boże Narodzenie — przesyłamy Yosiowi trochę pieniędzy. Robi dla dzieci małe przyjęcie. Jest śmiech, muzyka, ciastka. Czasem małe cuda zaczynają się od prostych rzeczy.

W Kakoko jest dużo dzieci - ich codziennym wyzwaniem jest ich droga do szkoły. Żeby się do niej dostać, muszą przeprawiać się przez jezioro – łodziami, które często są w kiepskim stanie. Większość z nich nie umie pływać. Nie mają kamizelek ratunkowych. A jednak dzień w dzień wsiadają do łódek i płyną. 

Wiedziałam, że nie zmienię wszystkiego. Nie zbuduję mostu. Nie naprawię całego systemu. Ale mogłam zrobić coś prostego – kupić kamizelki ratunkowe. I dać tym dzieciom choć odrobinę większego bezpieczeństwa. Tak narodził się projekt, który – dzięki wsparciu Kiribati Club – dziś staje się rzeczywistością.

30 kamizelek nadziei

W lipcu przekażemy do szkoły w Kakoko 30 solidnych, porządnych kamizelek ratunkowych. Tyle wystarczy, by każde dziecko, które codziennie pokonuje wodną trasę do szkoły, mogło to robić bezpieczniej. Kamizelki trafią bezpośrednio do dyrektora szkoły, a nasz pilot – wraz z grupą podróżników Kiribati Club – odwiedzi to miejsce osobiście. Spotkają się z Yosią. Będą mogli poznać dzieci i zobaczyć jak wygląda ich codzienne życie.

To nie będzie kolejna atrakcja z programu. To będzie spotkanie ludzi z dwóch różnych światów, których połączyła jedna myśl – że można zostawić po sobie coś dobrego.

Turystyka, która zostawia ślad

W Kiribati Club wierzymy, że podróż może być początkiem czegoś większego. Każde miejsce, które odwiedzamy, zostawia w nas ślad – ale my również zostawiamy coś po sobie. Nie chodzi o wielkie gesty. Chodzi o małe, realne działania, które mają sens tu i teraz.

Dzięki naszym podróżnikom, sympatykom i współpracownikom mogliśmy zrealizować ten projekt – bez pośredników, bez skomplikowanych procedur, za to z ogromną uważnością na lokalne potrzeby.

Nie prowadzimy fundacji. Nie zbieramy darowizn. Ale jeśli jesteś z nami w podróży, jesteś też częścią tej filozofii. Możemy zostawić więcej niż zdjęcie na Instagramie. Możemy zostawić kawałek serca – w Kakoko, nad Bunyonyi, w sercu Afryki.

___

Tekst: Joanna Antkowska-Dobrowolska