Wyrusz po przygodę wśród najwyższych szczytów świata. Wyprawa do Nepalu z trekkingiem wokół Manaslu już w kwietniu! »
Krajobraz i przestrzeń

Jak zdobyć Kilimandżaro?

9 lipca 2012
Aby postawić stopę na wierzchołku Kilimandżaro nie trzeba być alpinistą. Ze względu na strefę klimatyczną, wejście nie wymaga korzystania z raków i czekanów.

Aby postawić stopę na wierzchołku Kilimandżaro nie trzeba być alpinistą. Ze względu na strefę klimatyczną, wejście nie wymaga korzystania z raków i czekanów. Organizacja wyprawy bazuje na wykupieniu pakietu w miejscowej agencji trekkingowej. Nie znaczy to jednak, że zdobycie tej góry jest łatwe. Wspięcie się na 5895 m n.p.m. wymaga stawienia czoła wysokości i walkę z bólem głowy, zmęczeniem, zimnem oraz niewygodą, przez co Kilimandżaro stało się symbolem przezwyciężania własnych słabości.

Nazwa Kilimandżaro jest wspólna dla trzech głównych wulkanów, wyróżniających się w masywie górskim, który ciągnie się przez około 80 km długości. Największą wysokość ma położony centralnie Kibo. W obrębie jego krateru znajduje się najwyższy punkt całej Afryki, zwany Uhuru Peak (5895 m). Drugi wulkan to Mawenzi (5149 m), z Kibo łączy go rozległy płaskowyż, tzw. Siodło. Trzeci nosi nazwę Szira (3987 m n.p.m.). Oprócz nich stoki Kilimandżaro pokrywają liczne mniejsze kratery, przeważnie nieczynne. Góra ta samotnie góruje nad Afryką, przez co w wierzeniach tutejszych plemion jest wciąż "Górą Duchów", wymagającą szacunku i modlitw.

Miastem położonym najbliżej masywu Kilimandżaro jest Moshi (915 m.n.p.m.). Tutaj nocujemy po przyjezdne do Tanzanii i stąd wyjeżdżamy. Z tarasów hotelu można podziwiać widok na cały masyw Kilimandżaro.

Do Parku Narodowego zawsze należy wchodzić z lokalnym przewodnikiem i zaopatrzeniem, co znaczy, że musimy wykupić w lokalnym biurze cały pakiet. Pakiet zawiera przewodnika, tragarzy, wstępy i zezwolenia, zakwaterowanie w bazach oraz wyżywienie (3 posiłki dziennie).

Podczas trekkingu cały czas idziemy w towarzystwie przewodnika, a przy większej ilości osób w grupie towarzyszy mu kilku pomocników. Dodatkowo wspomagają nas kucharz, kelner i tragarze, którzy wnoszą nasze plecaki oraz zaopatrzenie. Zazwyczaj jest więcej ludzi obsługi niż samych uczestników.

Na szczyt Kilimandżaro prowadzi kilka różnych dróg:

1. Marangu Route całość 64 km, podejście 32 km;
2. Machame Route całość100 km; 62 km na szczyt; 38 km powrót
3. Rongai Route całość 70 km
4. Umbwe Route całość 81 km, 43 km podejście
5. Shira Route całość 98 km; 60 km podejście
6. Lemosho Route całość 98 km; 60 km podejście

Najbardziej popularną i zarazem najkrótszą drogą jest "Marangu Route", potocznie zwana też "Coca Cola Route". Na tej drodze zakwaterowanie podczas podejścia jest zawsze w drewnianych domkach (schronisku) i nie ma noclegów w namiotach.
Każdorazowo po dojściu do bazy noclegowej rejestrujemy się w recepcji i odbieramy klucz od naszego domku, który jest zarezerwowany dla nas przez organizatora. Każdy domek jest 4 osobowy, co oznacza, że wewnątrz znajdują się 4 materace do spania i poduszki. Śpiwór musimy mieć własny. Domki nie są ogrzewane, a chociaż po zmroku włączane jest oświetlenie działające na baterie słoneczne, raczej niezbędna jest własna latarka (np. czołówka). Na terenie baz znajdują się sanitariaty oraz toalety, osobno damska i męska. W kranach nie ma ciepłej wody, dlatego za każdym razem, kiedy uczestnicy dochodządo bazy ktoś z obsługi przynosi uczestnikom w miskach ciepłą wodę do mycia. Na terenie każdej bazy znajduje się świetlica - stołówka, w której nasza obsługa rezerwuje dla nas miejsca i nakrywa do stołu. Po dojściu do punktu noclegowego dostajemy przekąskę: kawę, herbatę i popkorn lub ciasteczka. Później przynoszony jest posiłek składający się z zupy i drugiego dania. Jedzenie jest dobre i urozmaicone. Do picia zawsze dostajemy wodę, jakiś napój w kartoniku, kawę lub herbatę.

Dzień 1 (7 km, 4-5 godz. - podejście z 1830 na 2740 m n.p.m.)
Pierwszego dnia przejeżdżamy samochodem ok. 40 km. do Marangu  Gate (1830 m n.p.pm.), co zajmuje około godzinę. Mieści się tam biuro,  w którym przewodnicy wykupują zezwolenia i rejestrują grupy. Za  niewielką opłatą (średnio 10 USD) można wypożyczyć tu także  wszystko, co jest przydatne na trasie: kijki, ochraniacze na kostki tzw.  stuptuty, nieprzemakalne kurtki i spodnie, ciepłą odzież, śpiwory, a  nawet buty. Możemy skorzystać z sanitariatów oraz odwiedzić sklepik z  pamiątkami.

Po załatwieniu formalności otrzymamy od przewodnika paczkę z  prowiantem (obiad) i wyruszymy na szlak. Tego dnia czeka nas krótkie  podejście do bazy Mandara Huts (2740 m.n.p.m.). Szlak prowadzi  wygodną szeroką ścieżką przez piękny las deszczowy. Podziwiamy  wspaniałą i bujną roślinność oraz wypatrujemy małp, które grasują w  konarach drzew. Przy odrobinie szczęścia na gałązce wypatrzymy  małego kameleona, zwrócimy też uwagę na wiele ciekawych gatunków  roślin. Podejście nie jest żadną wspinaczką. Jest to łatwy trekking  dobrze przygotowanym szlakiem.

Dzień 2 (11 km, 6-8 godz., podejście z 2740 na 3690 m n.p.m.)
Następnego dnia po śniadaniu wyruszamy w dalszą drogę. Tego dnia  opuścimy piękny las deszczowy i wyjdziemy na odsłonięte zbocza  masywu. Szlak jest wygodny, o niewielkim nachyleniu. Podziwiając  widoki trawersujemy zbocze aż do bazy Horombo Huts położonej na  wysokości 3690 m n.p.m. Baza Horombo jest miejscem gdzie  zatrzymamy się na aklimatyzację. Na tej wysokości niektórzy już mogą  odczuwać dolegliwości związane z wysokością: bóle głowy, brak  łaknienia, senność. Z bazy wieczorem widać w dole światła Moshi.  Rano  zazwyczaj jest czyste niebo i już stąd widzimy dwa  najważniejsze szczyty masywu Kilimandżaro. Pierwszy z nich to  Mawenzi (5149 m n.p.pm.) Drugi to stożek krateru Kibo, którego  najwyższy punkt to Uhuru Peak (5895 m n.p.m.), nasz cel. Pomiędzy szczytami rozciąga się tzw. Siodło, które leży na wysokości 4100 m n.p.m. Będziemy tamtędy przechodzić w drodze na szczyt.

Dzień 3 (aklimatyzacja: podejście z 3690 na 4100 i powrót na 3690 m n.p.m., ok. 4-5 godz.)
Dzisiaj zostajemy na nocleg w tym samym miejscu. Wychodzimy jedynie na spacer, którego zadaniem ma być aklimatyzacja (wchodzimy wyżej i śpimy niżej). Z Horombo Hut kierujemy się w górę w kierunku Mawenzi. Po drodze mijamy tzw. Zebra Rocks i jeśli nie odczuwamy większych dolegliwości związanych z wysokością dochodzimy do początku "siodła" pomiędzy Mawenzi a Kibo na wysokość ok. 4100 m.n.p.m. Stąd rozpościera się widok z jednej strony na poszarpaną grań Mawenzi, a z drugiej, na szlak naszej jutrzejszej wędrówki i wielki krater, na którym znajduje się szczyt Uhuru Peak. Wracamy do bazy Horombo na obiad, odpoczywamy do kolacji, podziwiamy zachód słońca. Obóz tętni życiem.

Dzień 4 (10 km, 6-8 godz., podejście z 3690 na 4695 m n.p.m.)
Wychodzimy zaraz po śniadaniu. Do wyboru mamy 2 drogi: dłuższą, widokową - przez "Siodło", której część przeszliśmy wczoraj; oraz krótszy trawers bokiem "Siodła", używany przez większość turystów i wszystkich tragarzy. Szlak najpierw prowadzi przez odkryte łąki porośnięte jedynie endemicznymi "Starcami", a potem widzimy już tylko goły krajobraz górskiej pustyni. Nie ma żadnych trudności wspinaczkowych, droga jest szeroka wygodna o niewielkim nachyleniu. Dochodzimy do schroniska Kibo Hut (4695 m n.p.m.). Tutaj nie ma już małych drewnianych domków. Kwaterujemy się w salach 12 osobowych, wyposażonych w łóżka piętrowe. Posiłki spożywamy w pokoju przy dużym stole. Na zewnątrz znajdują się skromne toalety. Na miejscu są też zespoły, które rozbijają namioty obok schroniska. Tej nocy nie śpimy zbyt długo. Z uwagi na problemy wynikające z wysokości niektórzy w ogóle nie mogą spać. W środku nocy ok. godz. 01.00 wstajemy i ruszamy na szczyt!

Dzień 5 (4 km podejście + 14 km zejście, ok. 10-15 godz. 4695 na 5895 m n.p.m. i zejście na 3690 m n.p.m.)
To jest najtrudniejszy etap podejścia. Tego dnia okaże się, kto może a kto nie da rady i się podda. O wszystkim zdecyduje adaptacja do wysokości i stopień nasilenia objawów choroby wysokościowej. Wychodzimy ze schroniska Kibo Hut pomiędzy godziną 24 a 1 w nocy. Praktycznie od razu zaczyna się strome podejście pod sam stożek Kibo, po minięciu wysokości 5000 n.p.m. wchodzimy na tak zwany Zig-zag: esowatą ścieżkę prowadzącą przez strome, luźne osypisko piargu. Na odcinku ostatnich 200 m ścieżka prowadzi pomiędzy większymi skałami. Mniej więcej o wschodzie słońca docieramy na krawędź krateru. Wychodzimy na miejscu zwanym GILMANS PIONT (5681 m n.p.m.). Stajemy na krawędzi krateru. Stąd widać już wnętrze góry, piękne lodowce na jego krawędziach i zachodnią ścianę krateru, na której znajduje się najwyższy punkt Uhuru Peak.Jeśli nie będziemy już wstanie iść dalej, po zejściu otrzymamy certyfikat zaświadczający, że zdobyliśmy krater dochodząc do punktu GILMANS. Zdobywcy Uhuru Peak (5895 m.n.p.m.) mają jeszcze do pokonania ścieżkę biegnącą wzdłuż krawędzi krateru (ok. 1 godz. i 30 min. marszu). Po drodze spotykamy turystów podchodzących na szczyt innymi drogami.Droga powrotna zajmuje już mniej czasu. Musimy wrócić do GILMANS PIONT i potem albo wielkim krokami zejść szybko po osypującym się piargu, albo pomalutku kluczyć ścieżką, którąpodchodziliśmy w nocy. Po dojściu do Kibo Hut zatrzymujemy się na krótki odpoczynek i posiłek. Pakujemy się i kontynuujemy zejście do Horombo Hut. Tam zostajemy na nocleg.
 
Dzień 6 (18 km. 5-7 godz. marszu)
Tego dnia schodzimy tą samą droga którą podchodziliśmy i zatrzymujemy się na obiad w bazie Mandara Huts. Następnie przez las deszczowy wracamy do Marangu Gate,  skąd samochodem pojedziemy już odpoczywać do hotelu w Moshi.

Jeśli ktoś będzie zdobywał Kilimandżaro niedługo po pobycie w wysokich górach (powyżej 4000 m n.p.m.), nie będzie miał żadnych problemów - ale to zdarza się rzadko. Kluczem do zdobycia i pokonania Kili jest szybka aklimatyzacja. W krótkim czasie podchodzimy na znaczną wysokość. I tu kończy się przyjemność, a zaczynają trudności, czyli podjęcie wyzwania - walka z bólem głowy, brakiem łaknienia, a u niektórych z ogólnym osłabieniem organizmu. Wchodzimy wyżej tylko po to, aby osiągnąć cel, zdobyć szczyt. Jeśli masz dostateczną ilość motywacji i nie dokucza Ci zanadto choroba wysokościowa, zdobywasz szczyt. Robi się to bardziej dla rezultatu i sumy doznań, a mniej dla samej przyjemności podchodzenia. Ostatecznie po zdobyciu satysfakcja gwarantowana, dobre samopoczucie wróci na dole, a choć samo wejście nie było przyjemne, jego rezultaty napawają dumą...