Nadal szukasz pomysłu na MAJÓWKĘ? Sprawdź ostatnie otwarte grupy! »
Jest tylko relaks

Co widać ze szczytu wulkanu, gdy nic nie widać - refleksje po kolejnej wyprawie na Bali

4 października 2022
Co można napisać, kiedy pierwszy zachwyt minął przy drugim razie, trzeci raz to wyszukiwanie smaczków sytuacyjnych, a każdy kolejny raz jest jak odwiedziny rodziny na Podlasiu? Bali kolejny raz.

Nic nie mam do Podlasia, w zasadzie nigdy tam nie byłam, ale tak sobie wyobrażam odwiedziny u kogoś, kto jest na tyle daleko, że nie widzisz go codziennie, a z drugiej strony wiesz i czujesz, że Cię wyczekuje, lubi i szczerze się cieszy na Twój przyjazd. 

Takie właśnie mam odczucia po kolejnej wizycie na Bali. Mimo tysięcy kilometrów i różnic kulturowych, czuję się tam jak u siebie. Pozostaje oczywiście pytanie - co to tak naprawdę znaczy? U siebie, czyli u kogo? Też ciekawe, ale temat raczej nie na dzisiaj. 

Bali pachnie i jest kobietą - pisałam już o tym dosyć dużo poprzednio. Nic się nie zmieniło od ostatniego razu. 

Pachnąca wyspa. Wyspa śpiewu, muzyki i smaków. 

Świątynie, kadzidełka, kwiaty, uśmiechy, kupa plastiku, małpy, wszędzie tarasy ryżowe, skutery, ładne plaże i okazałe wodospady. 

O tym czytamy i słyszymy wszędzie, a ja sama czuję, ze nic więcej nie mogę dodać,  więc bez większych oczekiwań pytam Kogoś, kto był ze mną na tym samym wyjeździe:

- Hej, rzuć temat, co napisać o Bali?

Odpowiedź przychodzi natychmiast i jest zaskakująco obfita (jak na osobę, która tak mało mówi):

- możesz napisać o tym co widać ze szczytu wulkanu gdy nic nie widać,

- że nie warto zabierać laptopa,

- że „romans” zawsze się przydarzy, bo to Bali…

- że Bali uzdrawia koty… dzięki przywiezionym cudownym kwiatom.

Ale też:

- że ma spaloną kwasem twarz i sztuczny uśmiech firmowej imprezy gdy szef patrzy,

- daje radość z karaoke, jakie by nie było,

- i zachwyt Europejek nad zdolnościami manualnymi „prawdziwych” mężczyzn, które uwodzą swoją pierwotną użytecznością.

No tak, chciał pomóc… i pomógł. 

Na tyle dobrze, że dotarło do mnie, że na każdy z tych myślników mogłabym napisać co najmniej opowiastkę, bo

- ile osób, tyle tematów,

- ile sytuacji, tyle anegdotek,

- ile rozmów, tyle interpretacji,

- ile - tyle.  

Kolejny raz dociera do mnie, że żadna opowiedziana historia, żadne zdjęcie, żaden film nie odda tego, co było na jakimkolwiek wyjeździe, czy w sytuacji. Czy to na Bali, czy w biurze, czy na innym polu walki, przyjaźni i sławy.

Każdy widzi i pojmuje tę samą sytuację odmiennie, choć patrzy na nią dokładnie w tym samym momencie. Każdy opowiada później często zupełnie inną historię. Odtwarza totalnie różne wspomnienia. A wszystko to według swojej mapy. Bo…  każdy przecież ma swoją własną. 

A ta własna mapa składa się z jego własnych zestawów filtrów, doświadczeń, zmysłów, przekonań, wartości i jeszcze paru innych rzeczy. Poznanie obiektywnego świata jest niemożliwe, nie pozwala nam na to sposób w jaki skonstruowany jest nasz umysł zmuszany ciągle do wybierania spośród ogromnej liczby bodźców. I każdy człowiek ma jakiś swoją konkretną ścieżkę, według której są dobierane te najważniejsze informacje.

I nie ma jednej obiektywnej racji. Każdy ma rację w swojej mapie świata.

Może właśnie to, czy fajnie Ci się żyje zależy od tego, jaką masz mapę rzeczywistości? Może ludzie są szczęśliwi nie tylko dlatego, że przytrafiają im się w życiu same wspaniałości? A inni nie są nieszczęśliwi, bo ciągle im wiatr w oczy duje i grad pada na kark? Może jedni i drudzy w odpowiedni sposób filtrują swoją rzeczywistość? 

A co ma do tego Bali? Często spotykam się z tym, że ktoś mówi - „wakacje życia, raj, ale tam jest pięknie”, albo w drugą stronę - „ale tam jest brzydko, brud smród i ubóstwo”. 

Komu wierzyć? Nikomu. I jedni i drudzy mają rację. Wszystko zależy od mapy. Tylko że… MAPA TO NIE TEREN. I całe szczęście:) 

Zrozumienie, że mapa nie jest terenem otwiera wiele drzwi w świecie relacji z innymi ludźmi. Jeśli zrozumiesz, że każde zachowanie wynika z odmiennej mapy rzeczywistości tej osoby, Twoja ocena będzie zupełnie inna. Dasz sobie szanse na stworzenie zupełnie innej relacji. Albo i nie, ale co szkodzi spróbować?

Możesz również zrozumieć, że udowadnianie swojej racji nie ma najmniejszego sensu, ale możemy poznawać siebie samych, siebie nawzajem i siebie dawać poznawać innym. I cały czas rysować tą mapę, kolorować, wyszukiwać połączenia, odkrywać nowe szlaki, odhaczać lub zostawiać na później, wklejać wspomnienia, przesuwać lub stawiać granice. Zmieniać przekonania, uwrażliwiać się, odwrażliwiać, naginać i prostować. 

A Świat nam w tym pomaga, w tworzeniu naszych map, użyczając swojego terenu. A może i sceny. Jak zwał, tak zwał.

Warto zawsze po podróży zadać sobie pytanie:

- Czego dowiedziałem się o sobie tym razem?

- Jak postrzegam uwagi i historie opowiadane przez innych ludzi?

- Czy jesteśmy tacy sami? 

- Czy to, co jest ważne dla mnie jest równie ważne dla innych?

- Czy tylko moja mapa i mój odbiór „rzeczywistości” jest prawidłowy?

I poczekać na odpowiedź. A później sprawić, aby Twoja mapa była jak najbardziej korzystna dla Ciebie i szanować inne mapy nie narzucając nikomu swojej. 

Basia z Podlasia

_____

Tekst: Barbara Libako

Wyprawa: Powrót do siebie: Slow travel na Bali z jogą i medytacją